wtorek, 14 maja 2013

4. nie w takiej sytuacji + przykre wyjaśnienia


 Usiadłam na łóżku. Schwyciłam się z głowę. Ciągnęłam za włosy. Mrużyłam oczy. Zaciskałam zęby. Byłam wściekła, zła, smutna, zrozpaczona. Miałam dość dręczących mnie koszmarów. Miałam dość tego wszystkiego co mnie otaczało. Miałam dość samej siebie, tego kim jestem. Trudno mi było żyć w świadomości bycia prostytutką. Bo przecież nią byłam. Nikłą, nic nie wartą, prostą. Cel uświęca środki? Więc czy prostytucja, którą dążę do spełnienia celu jest usprawiedliwiona? Jestem niewinna?
Wstałam. Podeszłam do lustra. Odgarnęłam niesfornie opadające na czoło kosmyki. Nałożyłam widoczną ilość makijażu. Podkład, puder, szminka, róż, tusz do rzęs, eyeliner. Przejrzałam się w lustrze. Co widziałam? Nic, po prostu nic. Bo przecież problematyczną nastolatkę można nazwać tylko nicością. Złożyłam błękitną koszulę. Powoli zapinałam guziki. Nie śpieszyło mi się nigdzie. Narzuciłam na siebie luźny sweter. Po raz kolejny chciałam zlustrować samą siebie i oddać się pod ostrze samokrytyki. Rozproszył mnie w tym fakt, że oprócz siebie zauważyłam również szatyna. Stał oparty o ramę drzwi. Nonszalancko się we mnie wpatrywał. Bezczelnie. Irytująco. Bo był bezczelny. Bezczelny i irytujący.
-Szukasz tu czegoś? –zapytałam oschle, nie odwracając się. Ignorancko zaczęłam zaplatać moje ognisto-czerwone włosy, bawiąc się nimi okazjonalnie.
-Ciebie. –uciął szybko i zaczął się zbliżać w moim kierunku. W końcu dotarł. Stał blisko. Tak bardzo blisko. Czułam jego miętowy oddech na szyi. Ciepły. Okalał i gładził moją skórę. Wywoływał pojedyncze dreszcze. Czułam się osaczona. Nie wiedziałam co zrobić. Po prostu nie wiedziałam. Tak, ja Samantha Parker nie byłam w stanie zareagować. –Nie rozumiem jak tak piękna dziewczyna może się marnować przy kimś taki jak Harry. –wręcz wymruczał do mojego ucha. Poczułam jego dotyk na biodrze. Chciał mnie objąć. Uwieźć. Nie. Nie dam się. W jednej chwili cała moja pewność siebie wróciła. Odwróciłam się natychmiast, blokując dostęp do mnie ręką, którą odepchnęłam jego klatkę piersiową od swojej.
-Nie działasz na mnie. –syknęłam –Skoro to wiesz, to możesz się już odsunąć. –warknęłam zła.
-Prędzej czy później będziesz. Wiem czego potrzebujesz, a on ci nie może tego dać. –uśmiechnął się złośliwie. O czym on mówi. –Pieniądze, przyszłość. –rzekł, pstrykając palcami, udając olśnionego.
-Mylisz się. –wyminęłam go zgrabnym łukiem. Naprawdę był w błędzie? A jeśli nie? Przecież to nic złego. Każdy pragnie własnego dobra. Pragnie urodzaju. Stabilności.
,Jeśli nie masz co powiedzieć to nie otwieraj gęby, kłapiesz głupim ryjem jakbyś sam był kurwa święty’ –przeszedł mi przez myśl  fragment piosenki jednego z moich ulubionych raperów. Idealnie pasował do Louisa i jego zachowania. Nie lubiłam go. Naprawdę. Dobrze, że wyjeżdża. Już jutro. Już jutro wieczorem. I nigdy nie wróci. Oby.
Czułam na sobie wzrok wszystkich. Patrzyli się na mnie, a ja łaknęłam ich uwagi. Lubiłam być w centrum uwagi. Choć raczej lubiłam być obiektem zazdrości. Nie, nie wyglądu – to byłoby zbyt próżne. Nie jestem Victorią. Zazdrościli mi pewności siebie. Odpowiedzialności. Głowy na karku. Już z daleka ujrzałam wspomnianą ówcześnie osobę. Blondynka ubrana w dżinsowe rurki, biały tshirt i skórzaną kamizelkę. Umiała się ubrać, to fakt. Ale w kwestii jej inteligencji spierałabym się.
-Tam masz kolegów Li, zaprzyjaźnij się z nimi. –rzekłam kpiąco, chcąc uwolnić się od balastu. Raczej balastów. –O tobie Louisie nie wspomnę i tak nikt nie chce z tobą rozmawiać. –dodałam zgodnie z własną oceną i pozostawiłam ich w tyle.
Nim się obejrzałam obskoczył mnie już wianuszek znajomych. Backet i Malik. Ona jak zwykle niepoprawnie śliczna, on spokojny. Chillował. Narkotyki jeszcze nie zaczęły działać. Zaczną, już niedługo. Wskazywał na to to wpół spalony blant. Nie chciałam wiedzieć co tym razem skręcił. Nie interesowało mnie to. Choć pewnym było, że jego pomysłowość nie zna granic.
-Jesteś zła? –zapytał czarnowłosy.
-Skąd. Nie obchodzi mnie Liv i jej wybryki. –rzekłam ‘pewna’ własnych racji. –Myślę, że Horan ma co do tego odmienne zdanie. –stwierdziłam widząc, że w naszą stronę kieruje się blondyn.
-Ty gnoju! -krzyknął z daleka. Nie czekając na nic podbiegł do Zayna i z dużym zamachem wycelował prosto w jego twarz. Drugi nie zdążył nawet zareagować. Nie miał szans. Nie na haju. Nie pod wpływem tych świństw. Już się kiwał na boki. Już się zataczał. W końcu upadł. Niall nie szczędził sobie efektownego zakończenia. Opluł go i zwrócił się w moim kierunku. Beznamiętnie stałam i oczekiwałam dalszych wydarzeń. –A Liv powiedz, że między nami koniec. –wrzasnął i z niezwykłą łatwością odszedł.
Nie dziwiłam się jego reakcji. Bardzo kochał tą dziewczynę. Nie mógł zrozumieć tego, dlaczego zrobiła to co zrobiła. Dlaczego uległa wpływom własnego kolegi. Tym samym przekreśliła całą ich wspólną relację z blondynem. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Wściekłość wytatuowana na twarzy i rozczarowanie wymieszane z bólem w jego błękitnych oczach. Żal mi go było. Naprawdę. Jej też. To tak jakbym nagle ja i Harry przestali  być razem. Rozłączyłyby się od niepamiętnych czasów zespojone rzeczy, rozerwana zostałaby jedność. Westchnęłam. Vic starała się pomóc wstać Zaynowi, a ja w dalszym ciągu rozglądałam się na boki. Staliśmy przy parapetach. Po drugiej stronie miejskiej zatoczki miejsca zajmowali fioletowi i zieloni. Wymieniali się wrogimi spojrzeniami. Jedni siedzieli na krawężnikach, inni na śmietnikach, a jeszcze inny stali w dużych grupkach. Po prawej stronie swoje talenty pokazywały osiedlowe dzieciaki. Tańczyli, rapowali. Dalej na lewo w najciemniejszej uliczce Midlecity przesiadywali narkomanie wraz z osiedlowymi dilerami. Patologia, jedna wielka patologia.
Z zamyślenia wyrwała mnie Verner, która w całej pełni swojej żałości stanęła przede mną. Głowę spuszczoną miała w dół. Wstydziła się. Mój kamienny jak zwykle wyraz twarzy nie pomagał jej. Wciąż stała, stała i milczała.
-Że nie boisz się po tym wszystkim wyjść z domu. –w mgnieniu oka stwierdziła Vic, która znikąd wzięła się obok nas. –Niall powiedział, że między wami koniec. –wypaplała. –No, ale się nie dziwię. Po tym wszystkim. Nie dziwię się, nikt nie chciałby być z tobą po tym co wczoraj wywinęłaś. –zakończyła, swój potok słów i głęboko westchnęła.
Dopiero po momencie wróciła do mnie świadomość. Co za idiotka. Idiotka. Idiotka. Idiotka. Przerzuciłam zaszokowany wzrok na Olivię, która z równym zaskoczeniem wpatrywała się w blondynkę. Już  po momencie w jej oczach pojawiły się łzy. Zmrużyła powieki. Nie chciała ich pokazać. Nie chciała robić kolejnego przedstawienia. Nie chciała zwracać na siebie uwagi. Po raz kolejny z resztą w ostatnim czasie. Zacisnęła usta w wąską linijkę i znów spuściła głowę. Odeszła. Bez słowa. Z niemałym cieniem skruchy, smutku. Żalu? Żalu do samej siebie? Żalu do samej siebie.
-Odbiło ci? –wrzasnęłam na Vic, momentalnie się odwracając w jej stronę. Ta się wzdrygnęła. –Bardziej delikatnie się nie dało?! –awanturowałam się, a oczy dziewczyny z każdym kolejnym zdaniem robiły się coraz większe. –I od kiedy to jesteś moją sekretarką?! –zdenerwowałam się, naprawdę. Mnie trudno było wyprowadzić z równowagi. Ale nie w kwestii Liv. Nie w kwestii mojej podopiecznej. –Co się z tobą ostatnio dzieje Vic? –spytałam nico ciszej.
-Ze mną?! –krzyknęła.
-Nie unoś na mnie głosu. –ostrzegłam. Nie mogła. Nikt nie mógł. Nie powinna sobie pozwalać. I ja też jej nie będę. Musi znać swoje miejsce. Nie jest równe z moim. Niech nie próbuje się sprzeciwiać. Gorzko tego pożałuje. Ze mną się nie zadziera.
-Ze mną? –powtórzyła całkiem cicho. –To ty ostatnio chodzisz rozkojarzona, niczego sama nie załatwiasz, a ludzie szepczą, że coś jest nie tak. Dobrze wiesz, że jeśli to prawda to ja jestem właśnie osobą, której powinnaś się zwierzyć. –rzekła pewna siebie.
-Ty? –zadrwiłam –Jesteś akurat osobą, która powinna o mnie wiedzieć najmniej. –dodałam kpiąco. –Jeśli nie wiesz gdzie twoje miejsce w tej chorej hierarchii, to się nie wychylaj. –ostrzegłam.
-Harry. –szepnęła i zwróciła wzrok gdzieś za mnie.
Nie musiałam długo czekać, aby poczuć subtelny pocałunek złożony na moim karku. Nasze powitanie. Nasza tradycja. Nasza systematyczność. Niby codzienna, a jednak za każdym razem inna. Odmienna. Odwróciłam się napięcie i przytuliłam do chłopaka.
-Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam. –powiedziałam tak cicho, abyśmy tylko my mogli to usłyszeć.
-Widzieliśmy się wczoraj. –zaśmiał się delikatnie, przejeżdżając kciukiem po moich ustach. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo chciałam się wtedy uśmiechnąć. Wykrzywić te cholerne usta. Pokazać perliste zęby. A tu nic. Za chuja nic. Nie umiem. Nie potrafię.
-Wiem, ale… Liv, Niall,Vic i jeszcze Lou… -jęknęłam, patrząc w jego oczy. Ich zieleń magnetyzowała, niesamowicie przyciągając. Czytałam z nich jak z otwartej księgi. Troska. Miłość. Słodycz. Radość. Wszystkie emocje, które ja tak bardzo w sobie kryłam. On je pokazywał. Tak po prostu. A chciałam. Chciałam i to bardzo, aby nauczył mnie kochać. Nauczył mnie tych wszystkich wspaniałych uczuć. Tych, którymi inni tak się fascynują.
-Nie podoba mi się to, że się z nim spotykasz. Widzę jak stara się ciebie uwieźć. –rzekł oschle. Zazdrość. Kolejna rzecz wymalowana na jego twarzy.
-Nie masz się czego obawiać. –szepnęłam, całując jego policzek.
Stado motyli rozproszyło się po moim brzuchu. Radość ogarnęła moje ciało i umysł. Ta chwila bliskości z osobą, na której ci zależy. To jak odpakowywanie prezentów świątecznych. Zawsze szukasz ich wcześniej, ukrytych gdzieś w domu. Niby później wiesz co dostaniesz, a i tak cieszysz się jak głupi w chwili ich rozpakowywania w wigilijny wieczór. I tak było z nami. Znaliśmy się. Wiedzieliśmy czego po sobie spodziewać. I tak za każdym razem cieszyliśmy się każdym gestem równie co za pierwszym razem.
*
Usiadłam na twardym materacu. Twarz schowałam w dłonie, zakrywając przy tym moje podpuchnięte powieki ognisto czerwonymi włosami. Miałam wrażenie, że pulsujący ból w skroniach i nieprzyjemna wydzielina, która zapychała moje zatoki i gardło nigdy nie znikną. Wypalały mnie od środka. Wprowadzały w stan agresji. Rozdrażnienia. Nienawidziłam być chora. Nie umiałam wtedy myśleć. Stawałam się bezbronna. Bezmyślna. Niezdarnie wstałam. Wyminęłam szatyna, który już od dawna szperał w moim pokoju. W normalnej sytuacji nie pozwoliłabym na to. To nie była normalna sytuacja.
-Ładny stanik. –powiedział z irytującym uśmiechem. Odwróciłam się gwałtownie. Moją twarz przyozdobił grymas. Ukłucie. Naprawdę nienawidziłam być chora.
-Oddaj to. –syknęłam wściekła i sięgnęłam po część bielizny. Chłopak prychnął pod nosem.
-Jeśli go chcesz, to musisz sama sobie go zabrać. –zażartował, chowając go do tyłu. To nie był żart. To nie było zabawne. Nie rozśmieszyło mnie to. Sięgnęłam zgrabną dłonią za jego plecy. Przycisnął mnie do siebie. Wrednie wykrzywiał kąty ust do góry. Nie pasowało mi to. Nie akceptowałam tego.
-Poczekaj tylko aż Harry przyjdzie. –warknęłam, opadając bezsilnie na łóżko. Louis ponowił mój ruch.
-Myślałem, że jesteś silną dziewczyną i nie musisz się chować za swoim chłopakiem. –zakpił, przejeżdżając palcem po moim podbródku. Szarpnęłam go za niego. Strąciłam. Oddzieliłam przestrzeń między nami.
-Jeśli jeszcze raz mnie dotkniesz, pożałujesz. –spojrzałam w jego niebieskie źrenice, które były nadzwyczaj zwężone. Jak u kota. On też taki był. Chodził własnymi ścieżkami. Sprytny. Złośliwy. –A teraz wynoś się stąd, póki jeszcze mam cierpliwość. –szatyn słuchając mojego polecenia minął się w progu z Liv, która właśnie wchodziła do mojej sypialni.
-Olivia? –spytałam zaskoczona wizytą brunetki. Nie spodziewałam się jej. Nie tu. Nie teraz. Nie kiedy jestem słaba. Kiedy źle się czuję. Zawsze widziała mnie idealną. Perfekcyjną. Tak bardzo różniłam się od swej codziennej postury. Nie do poznania.
-A kto inny? –zaśmiała się lekko. Jakby się bała. Choć mniej niż zwykle. Z dużą ostrożnością usiadła na krańcu łóżka. Spojrzała niepewnie. Jej niebieskie tęczówki przesiąknięte były strachem. Nadzieją. Odmiennością. Jak zwykle. –Kto miałby cię odwiedzić jak nie twoja dłużniczka. –dodała nerwowo, spuszczając wzrok. –Słuchaj, ja…
-Nie przepraszaj. –przerwałam momentalnie. Wiedziałam do czego zmierza –Nie dziękuj. –dodałam pewnie. Musiałam udawać. Udawać, że jestem jak zawsze.
-Wręcz przeciwnie, ja nie wiem co bym zrobiła gdybyś się nie zjawiła. Naprawdę… Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Bo Zayn… Ja chciałam zobaczyć… Cała impreza… Tak bardzo się bałam… Jeszcze Vic…  A potem już ty i Niall… ja… ja nie wiem co powiedzieć. –jąkała się. Nie wzbudziła u mnie litości. Wyrzutów sumienia. Współczucia.
-Po pierwsze to nic nie rozumiem. –rzekłam twardo. –Po drugie to nie wiem po chuja to brałaś i nie chcę wiedzieć. –dodałam jeszcze bardziej surowym –Uwierz na słowo, że następnym razem nie znajdzie się osoba, która uratuje ci dupę. –Ja ci uratuję – pomyślałam. –Skończ w końcu udawać kogoś kim nie jesteś, bo to się źle dla ciebie skończy. –w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Zraniłam ją. Podkreśliłam to. Zganiłam. Powinnam? Powinnam.
-Zapomniałem ci oddać stanika. –do sypialni wparował szatyn, machając moją bielizną na wszystkie strony.
-Ja może już pójdę. –odezwała się zakłopotana dziewczyna. Nie miałam sił i ochoty na tłumaczenie jej całej sytuacji. Chorej sytuacji. Dlatego tylko skinęłam głową.
-Oddaj to kurwa. –warknęłam w jego stronę, gwałtownie do niego podchodząc.
-Zmuś mnie. –oblizał swoje wargi i stanął pod ścianą, chowając pożądaną przeze mnie rzecz za plecy.
-Jak chcesz. –podeszłam w jego kierunku i starałam się wyszarpnąć własny stanik.
Widziałam jego uśmiech. Podły. Triumfalny. Irytujący. Wredny. Miał satysfakcję. Czystą satysfakcję. Niespodziewanie przywarł mnie do ściany. Wrzasnęłam zaskoczona. Ten tylko wygiął usta w szerszym uśmiechu.
-Ty palancie! –dotarł mnie tylko krzyk. Znajomy krzyk. Spojrzałam w stronę jego dźwięku.
Nie teraz Harry, nie w tym momencie. Nie kiedy jestem w takiej sytuacji. Takiej dwuznacznej sytuacji.


#cześć D:
wydaje mi się, że rozdział jest w porządku.

nie mam nawet co prosić o wybaczenie, bo nie dodawałam tu nic przez plus minus miesiąc [*] zostaje mi tylko bardzo Was przeprosić. cieszę się, że już jestem, bo bardzo za Wami tęskniłam. dlaczego mnie nie było? ostatni miesiąc był jednym z najgorszych dla mnie i mówię to otwarcie. musiałam się zmierzyć ze  sprawami z przeszłości i rozwiązać własne problemy, które dopiero co się na mnie zwaliły. skupiłam się tylko na sobie i dlatego nie miałam czasu na takie rzeczy jak czytanie, a co dopiero pisanie czy komentowanie. prawdę mówiąc totalnie nie wiem co się dzieje w waszych opowiadaniach, ale postaram się od dziś czytać i komentować na bieżąco.

w każdym razie… ten rozdział jest dla mnie bardzo ważny, bo długo go pisałam, dlatego ze wstydem proszę o opinię – chociaż najkrótszą [*]

MAM JESZCZE JEDNO PYTANKO, proszę o szczerą opinię: czy nogi są chude czy grube czy jdcbusbus? 
~sam c:

20 komentarzy:

  1. Droga, kochana, wspaniała Sam! Nie masz co prosić o wybaczenie, bo chyba nikt tu nie jest zły. No chyba, że fakt iż mam ochotę Cię zabić za porzucenie poprzedniego boga. Tak, tak kiedyś oficjalnie Cię za to zabiję. Dobra teraz bardziej na temat. Może zacznę od Twojego pytania pod rozdziałem! Nogi są chude! Szczególnie takie drobniutkie łydki! Dobra, teraz o rozdziale. Nie mam zbyt czasu się rozpisywać, ale strasznie chciałam skomentować, bo wiem, że potem odłożyłabym to na później i tak cały czas, aż w końcu przybył by nowy rozdział. No więc tak. Powiem ci tylko jedno! O ile w last year event nie było takiej jakby prawdziwej Ciebie, to wydaje mi się, że tutaj pasujesz idealnie. Naprawdę nie umiem powiedzieć dlaczego, ale wydaje mi się, że w takim temacie jeszcze lepiej się sprawdzisz i bardziej on do Ciebie pasuje. Rozdział w sam sobie jest idealny! Cieszę się, że w końcu mogłam po takiej przerwie powrócić do tej historii, bo od samego początku urzekła mnie ona swoją, jak dotąd niespotykaną, przynajmniej dla mnie, fabułą, wspaniałym, wygodnym do czytania stylem pisania i oczywiście jedną z moich ulubionych blogerek! Boże jak ja nie lubię tutaj Louisa no! Tak mnie cholernie irytuje! Ale za to uwielbiam w tej historii Harrego i szczerze do gustu przypadła mi Olivia! Nie wiem czemu, ale jest jakąś taką ubarwiającą to wszystko postacią, hahahahaha! Dobra mam nadzieję, że komentarz jest choć trochę składny, jakoś się klei, jest do przeczytania, ma przyzwoitą długość, choć trochę Cię zadowoli i da się go zrozumieć, bo jak już mówiłam nie mam czasu i nie mam jak go sprawdzić! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i mam ogromną nadzieję, że nie trzeba będzie długo na niego czekać! <3
    | http://whodoyouthinkiamonedirectionstory.blogspot.com/ |

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jak ja długo czekałam na ten rozdział tak się jaram nim mega! Bardzo podoba mi się ten klimat na blogu co do nóg O.o są normalne proszę daj kolejny rozdział szybko!

    OdpowiedzUsuń
  3. no na serio. i ty mówisz, że nic Ci nie wychodzi... twoje rozdział są fenomenalne! uwielbiam postacie, które kreujesz. uwielbiam styl, którym piszesz. uwielbiam ciebie, która pisze zajebiste rozdziały i mówi że jej nie wychodzi. a ta ona kłamie. pisze zajekurwabiste rozdziały, i nie wykręcaj się - BO TAK JEST.
    a twoje nogi... TO NIE SĄ NOGI TYLKO DWIE ZAPAŁKI. JAK NIE JEDNA. są meeeeega chude te twoje łydeczki :3
    uwielbiam związek pomiędzy Harrym i Sam, to że Loueh ją podrywa (nawet to, że go nie lubię), kocham to że Vic jest taka zdradziecka, że Liv się sponiewiera, to żę wszyscy się zmieniają, a ty te wątki znakomicie wykorzystujesz.
    To wszystko... To magiaa!

    KOCHAM CIĘ I ZAWSZE BĘDĘ,
    Paulina (janelle).

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział:P Louis zachowuje się jak nie Louis :D
    Nogi są normalne, takie optymalnie, nie za grube nie za chude w sam raz. Sama bym takie chciała :) Czekam na nexta, pozdrawiam Asiek :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie, nareszcie, nareszcie! Przeczytałam wczoraj, ale brat zabronił mi komentować, bo grał jakąś głupią grę i stwierdził, że będę się rozwijać. I miał rację! Ten rozdział jest taki asadasdssdd! Wiesz doskonale, że uwielbiam twój styl pisania, ale tą historią podbiłaś moje serce! Podoba mi się to, że doskonale wiem, skąd się wzięła i dlaczego tak długo nie pisałaś, za co oczywiście wybaczyłam ci, gdy tylko zobaczyłam czwóreczkę, przy adresie twojego bloga! Rozdział jest niesamowity! Jak zwykle zachwycałam się Niallem i Olivią, ale inni bohaterowie również przykuwają moją uwagę. W szczególności Louis jest niesamowity i strasznie mnie ciekawi, jaką rolę odgrywa w Twojej historii! Genialny był również moment, gdy Niall walnął Zayna, kocham go! I jeszcze ten, gdy Sam naskoczyła na Vic! Nie mogłam uwierzyć w to, że Sam może rozwścieczyć coś tak błahego! A potem pojawił się Harry i znów wszystko stało się magiczne. Sprawiasz, że powoli się w nim zakochuję.
    Motyw z chorą Sam był świetny. Kłótnia z natrętnym Louisem mnie rozbroiła. Jej rozmowa z Olivią była smutna, ale na swój sposób optymistyczna. Szczególnie słowa: "Ja ci uratuję", których dziewczyna nie mogła usłyszeć. Dały mi w pewien sposób nadzieję. Następnie kolejna sytuacja z Louim, która zakończyła się w tak dwuznaczny sposób, że nie mam pojęcia, jak zareaguje Harry. Wiedziałam, że mi to zrobisz. Że skończysz w takim momencie, że będę musiała cię błagać na kolanach o kolejny i może wtedy łaskawie zgodzisz się go dodać (a to szybko nie nastąpi, bo jako tako swoją godność mam)!
    Co do twojego pytania pod rozdziałem to te nogi są jdcbusbus, co mam nadzieję, że ty również rozumiesz jako w sam raz. Chciałam cię troszkę powyzywać, ale pewnie nie wyszłoby mi i twoje fanki obraziłyby się na mnie.
    Kończę ten jakże inteligentny komentarz i czekam na więcej!
    KOSZALIN pozdrawia! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny *.*
    zresztą wszystko co piszesz jest cudowne więc o czym ja tu mówię ♥


    chcę następną część i to jak najszybciej ;)
    Całujee Lolaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział wspaniały<3
    Trochę martwiłam się, że tak długo nic nie pojawiało się na tym blogu. Wchodziłam co jakiś czas i była pustka. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że powróciłaś do pisania tego opowiadania, a raczej z********j historii;p
    Czekam na nn, pozdrawiam;*

    PS. Też bym chciała mieć takie nogi:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uff już się bałam że nic nie dodasz. Każdy ma czasem taki czas kiedy wszystko się wali i musi ratować swoją dupę i w końcu zająć się sobą. W zupełności to rozumiem.
    Jednak ciesze się że jesteś tu z nowym rozdziałem :D Co do tego rozdziału to jest fajny, naprawdę fajny. Czekam na następny, ciekawe jak Harry zareaguje, chociaż w sumie to chyba jasne..xd

    Co do nóg to są idealne, nie są grube i nie widać wszystkich kości,są awww :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo się cieszę, że w końcu wróciłaś. Mam nadzieję, że u Ciebie już wszystko w porządku. Co do nóg to są w sam raz i szczerze zazdroszczę Ci ich.
    Rozdział jest powalający. Louis jest strasznie irytujący. Naprawdę nie lubię go w tym opowiadaniu. Co do Sam to ją akurat uwielbiam. Jej postawa jest godna podziwu. Sama chciałabym taka być. W sumie zauważyłam parę cech, które nas łączą. Dziewczyna naprawdę kocha Harry'ego i jest to bardzo słodkie. Kurde, jestem tak ciekawa co będzie dalej i boję się, że nie wytrzymam do następnego rozdziału..
    Jak już mówiłam, cieszę się, że jesteś :) To była dla mnie miła niespodzianka, kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Nie wiem jakie miałaś problemy, ale wiem, że sobie z nimi poradzisz (poradziłaś). Wierzę w Ciebie :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*
    PS Zapraszam do siebie : http://distancewasafriendofmine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Ciebie i to opowiadanie. Ciesze sie ze juz wrocilas. A rozdzial jest jak zwykle swietny. Na miejscu Louisa bym uciekala gdzie pieprz rosnie, bo Harry moze mu niezle wlac :D Czekam na kolejny, a nogi sa super:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Natrafiłam niedawno na twoje opowiadanie. Strasznie wciąga, serio. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej, więca błagam, dodaj już nexta!! Mam nadzieję, że teraz twoje prywatne sprawy już się ułożyły i nic nie przeszkadza ci w pisaniu. :) a co do nóg, to nie są ani chude, ani grube. Są akurat, a takie są najładniejsze.
    Kukardka, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  12. świetnie, tylko pozazdrościć rozdziału :)
    Nie mogę doczekać się następnego *.*
    Powodzenia Bejbe :*** życzę ci weny do pisania kolejnych zwalistych rozdziałów :*

    Serdecznie zapraszam do siebie:

    http://mojawymarzonahistoria.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Strasznie cie przepraszam że nie komentowałam naprawdę naprawdę naprawdę bardzo bardzo bardzo bardzo mi przykro. Opowiadanie mi się podoba jest inne od innych (tak wiem masło maślane) i dla tego ciekawe. A co do nóg też bym takie chciała, dosłownie nienawidzę swoich bleee. Z niecierpliwością czekam na następny i jeszcze raz bardzo przepraszam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cie do Libster Award więcej szczegółów na http://jestem-ally.blogspot.com/p/libster-a.html

      Usuń
  14. Cześć! Nominuję Cię do TBB Awards ;) Więcej w zakładce http://we-are-friends-with-benefits.blogspot.com/p/tbba.html na moim blogu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajebiste nogi ;3 Cieszę się że wróciłaś i mam nadzieję że wrócisz znowu, bo nie ma cie kolejny miesiąc ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nie chciała dodawać rozdziału, który już dawno napisałam, zanim nie skomentuję opowiadań moich czytelników, czuję poczucie winy wobec tego, że ich zaniedbuję. Myślę, że kolejny powinien pojawić się za dwa dni ;)

      Usuń
  16. Nie wiem czemu dopiero teraz komętuje :)
    Rozdział cudowny i czekam na następny ! Jak juz pisalam pod kazdym rozdzialem nie umiem pisac komętarzy ale mysle ze takien krótki wystarczy :) A o do nóg to są chudziutkie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej informacji na http://musiszpodjacryzyko.blogspot.com/2013/07/zostaam-nominowana-do-liebster-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Trafiłam tutaj nie dawno i od razu wszystko przeczytałam. Piszesz cudownie masz świetny styl a co najważniejsze fabuła strasznie wciąga ;)
    http://angels-demons-heaven-hell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

zainteresowani: