Usiadłam na łóżku.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Zakryłam się kołdrą po samą klatkę piersiową
i przycisnęłam pierzynę do siebie, zaciskając na niej kurczowo zgrabne dłonie.
Na moją twarz wstąpił ogromny grymas. Opadłam bezwładnie na łózko. Docierały do
mnie fragmenty tego, co wydarzyło się kilka minut temu. Fragmenty, które
chciałam wymazać. Zapomnieć. Tak. Chcę zapomnieć. Poczułam łzy, które napływały
mi do oczu, zacisnęłam wargi w wąską linijkę, starając się nie pozwolić
wypłynąć na policzki słonym kroplom. Znów się zgodziłam. Znów to zrobiłam.
Czułam obrzydzenie. Obrzydzenie do mężczyzny. Mężczyzny, który spał teraz obok
mnie. Obrzydzenie do samej siebie. Obrzydzenie do życia. Ponownie wstałam.
Zsunęłam nogi na podłogę. Zebrałam z ziemi swoją bieliznę, którą natychmiastowo
założyłam. Po chwili do mojego ciała przylegała obcisła, czarna sukienka.
Podkreślała moje kształty. Wabiła. Kusiła. Rozejrzałam się znowu. Mały pokój.
Łóżko pod ścianą. Obok stolik. Stolik. Leżało na nim 150$. Schowałam je do kieszeni.
Moja zapłata. Zapłata za to, że znów się poniżyłam. Wybiegłam z mieszkania
Smitha, pędząc do mojego własnego. Tylko dom. Dom i prysznic. Dom, prysznic i
czyste obrania. Chcę zmyć z siebie jego dotyk. Jego zapach. Jego obecność.
Szłam szybkim krokiem ciemną uliczką. Tusz spływał po moich kościach
policzkowych.
Znowu to zrobiłam. Znowu się
sprzedałam.
Weszłam do pustego
mieszkania. Opatulone byłą szatą ciemności. Nie ma matki. Nie ma nikogo. Nie
zastanawiałam się. Nie czekałam. Wiedziałam co było moim priorytetem. Prysznic.
Po kilku minutach poczułam chłodny strumień wody. Ochładzał mnie. Uspokajał
mnie. Zmywał wszystkie emocje. Zmywał uczucia. Zmywał wydarzenia. Był
lekarstwem. Ukojeniem. Codzienną dawką narkotyków. Czasem zastępował mi
papierosy. Był po prostu chwilą wytchnienia. Nienormalne, tak. Ale kto
powiedział, że jestem normalna? Wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem,
susząc włosy. Związałam je w zgrabną kitkę i założyłam czyste ubrania. Szary
dres. Luźna bluza. Mój styl. Moja wygoda. Opuściłam łazienkę, kierując się w
stronę własnego pokoju. W mgnieniu oka się w nim znalazłam. Zdziwiłam się. Oni
również Dwóch szatynów. Jeden ubrany w zwężane spodnie biało-czarną koszulkę.
Drugi miał na sobie kolorowe dżinsową kurtkę i niskie, wsuwane Vansy. Widać, że
są z miasta. Że są bogaci. Że są lepsi. . Dwie pary nieznanych mi oczu,
wpatrywały się we mnie. Jedne przyjazne, drugie nonszalanckie.
-Pamiętasz swojego kuzyna?
–zapytał ten pierwszy.
-Nie. –warknęłam.
-Jaka uprzejma. –skwitował
drugi. Posłałam mu irytujące spojrzenie. Nie podobało mi się to. Nie podobało
mi się to, że dwójka obcych mi chłopaków penetrowała mój pokój. Mój.
-Jestem Liam. –przedstawił
się mój ‘kuzyn’ i wyciągnął dłoń w moją stronę. Nie uścisnęłam jej. Zignorowałam.
Mimo to, uśmiech z jego twarzy nie znikał –To jest Louis. –odparł równie
radośnie.
-Samatha. –wysiliłam się
na resztki dobrego wychowania. –Gdzie moje matka?
-Powiedziała, że musi
jechać do pracy. –wyjaśnił Louis. Prychnęłam pod nosem. Ona przecież nie
pracuje. Zapewne pojechała do najbliższego baru, aby się upić. Bajkę o pracy
wymyśliła na poczekaniu, aby nie skompromitować się już w pierwszy dzień
wizyty.
-Więc zostajecie tu na
weekend?
-Tak właśnie.
–odpowiedział mi Louis.
-Chodzicie. –rozkazałam.
Szliśmy w ciszy. Mój
bezuczuciowy wzrok skupiłam na drodze. Drodze do domu Maxa. Impreza. Tam się
kierowaliśmy. Ja kierowałam, bo oni nie wiedzieli gdzie idziemy. Ignorowałam
ich pojedyncze pytania. Kolejne ulice, kolejne stracone minuty. Po dwudziestominutowym
marszu doszliśmy. Duży jak na tę okolicę dom, kolorowe światła błyskające przez
szyby okien.
-Powiesz w końcu gdzie
idziemy? –jęknął Liam. Przystanęłam.
-Tu. –skinęłam głową na
posiadłość M i z dumą wkroczyłam do środka.
Już w progu ujrzałam
kanapę, na której zasiadała cheerleaderek banda naszego liceum, do której
zaliczała się również Victoria. Blondynka ubrana była we wzorzyste legginsy,
biały top oraz skórzaną kurtkę. W ręku trzymała butelkę, wypełnioną gazowanym
płynem. Dla nich była ważna. Może nie tak jak ja, ale zajmowała u nich
przywódcze miejsce. Przechodząc przez przyzwoity korytarz dotarłam do salonu,
gdzie znajdowała się większość imprezowiczów.
Ciemność, dym, zapach potu, odór
alkoholu. Ludzie. Wszędzie. Ocierali się o siebie nawzajem. Wymieniali śliną.
Pili. Palili. Wciągali. Impreza rodem z Midlecity. Poczułam dotyk na biodrach,
a po chwili delikatne muśnięcie w szyję. Wiedziałam kto to. Tylko on się
witał ze mną w ten sposób. Odwróciłam się do niego i lekko pocałowałam w policzek.
Brunet miał na sobie czarną koszulkę i jasne spodnie dresowe. Był już lekko
podpity. Czułam to. Widziałam to. Wiedziałam to.
-Cześć. –mruknęłam
zalotnie, łapiąc go za rękę –To Louis, a to Liam. –wskazałam na dwójkę
nastolatków, szlajających się za mną bez celu.
-Harry. –chłopak skinął
głową w ich stronę, co odwzajemnili.
-Bawcie się dobrze.
–rzekłam i oddaliłam się.
Zarzuciłam zielonookiemu
dłonie na szyję, a on przyciągnął mnie w talii. Oparłam głowę na jego klatce
piersiowej. Było mi gorąco. Czułam jego zapach. Było mi gorąco. Słyszałam jego
bicie serca. Było mi gorąco. Złożył subtelny pocałunek na moim czole. Nie
uśmiechnęłam się. Nie potrafiłam. Splótł nasze dłonie, owijając je za moimi
plecami. Idealnie do siebie pasowały. Dopełniały się. W jednym momencie
usłyszałam szum i wybuchło zamieszanie. Kosmyki włosów, które wpadały mi w
oczy, zasłoniły mi widok, przez co byłam zdezorientowana. Wyrwałam się z objęć
mojego chłopaka. Odwróciłam się i podeszłam w stroną zbiorowiska.
-Suńcie się. –warknęłam, prawie
krzycząc. Starałam się być głośniejsza od muzyki. Każdy posłuchał. Zrobili mi
przejście. Krok za krokiem. Rozglądając się na boki. W środku kółka dostrzegłam
Nialla, który podtrzymywał na rękach Liv, a zaraz obok nich zdenerwowanego
Zayna. Jednak przyszła. Przez niego. Chyba wiedziałam. Wiedziałam co się
wydarzyło. Co i dlaczego. Uklęknęłam przy w półprzytomnej nastolatce.
-Olivia, Olivia słyszysz
mnie? –zadałam podstawowe pytanie, szturchając ją lekko w ramię. Zero reakcji.
–Cholera. –mruknęłam pod nosem i wzięłam ją pod jedno ramię z blondynem.
Minęłam Harrego.
-Ogarnij wszystko.
–nakazałam brunetowi, nie zwracając na niego szczególnej uwagi. Błądziłam, aby
dotrzeć do łazienki. Kilka sekund. Udało się.
-Zostań tu. –rozkazałam
Niallowi.
-Ale… -już chciał coś
powiedzieć. Przerwałam mu.
-Zostań tu do kurwy!
–wrzasnęłam i wciągnęłam dziewczynę do pomieszczenia. Od razu powlokłam ją do
ubikacji. Włożyłam dwa palce w jej usta i mocno wepchnęłam do jej gardła.
Zwymiotowała. Czym prędzej wrzuciłam ją w bieliźnie i topie pod prysznic,
odkręcając zimną wodę. Opłukałam ręce. Przemyłam jej twarz. Zacisnęłam mocno
powieki. Przygryzłam dolną wargę, raniąc ją do krwi. Duża gula w gardle
utrudniała mi oddychanie. Dusiłam się. Gorzki, metaliczny smak okalał moje
podniebienie. Miałam ochotę rwać włosy z głowy. Ogarniała mnie wściekłość.
Umierałam wewnętrznie. Powoli opadałam na podłogę. Brzdęk mojego medalika
uderzającego o płytki wypełniał echo. Liczyłam do dziesięciu, aby się uspokoić.
Serce biło przyspieszonym tempem. Przeszedł mnie dreszcz. Wzięłam się w garść.
Musiałam. Podeszłam do kabiny i wyciągnęłam z niej przemoczoną dziewczynę.
-Liv, uspokój się. Już
jest wszystko w porządku –podałam jej ręcznik, którym natychmiast się owinęła.
-Chcę do domu, proszę…
-wyjąknęła. Skinęłam głową i wyszłam przed drzwi, wokół których krążył
zdenerwowany blondyn. Obdarzył mnie zarówno przerażonym jak i troskliwym
spojrzeniem.
-Zabierz ją do ciotki.
–nakazałam i ruszyłam w stronę salonu. Widząc zirytowanego kędzierzawego od
razu wtuliłam się w niego zaciskając oczy, aby nikt nie zauważył mojej obecnej
słabości. Nie mogłam uronić łzy. Nie mogłam pokazać, że przeżywam. Nie mogłam
okazać tego, że mam uczucia. Zamrugałam kilka razy.
-Chodźmy. –pociągnęłam go
za dłoń.
-A Liam i Louis? –dopytał.
-Racja. –mruknęłam. Nie szukaliśmy
ich długo. Już po momencie wychodziliśmy w czwórkę z domu Maxa. Kroczyłam lekko
za nimi, starając doprowadzić się do porządku. Dobrze, że mam długie włosy. Dobrze,
że mogę się z nimi schować.
-Ej Samanta. –głos przyjaciela
mojego kuzyna, wyrwał mnie z własnych myśli –Mokra wyglądasz jeszcze ładniej
niż kiedy się poznaliśmy. –mrugnął do mnie.
-Weź się od niej odpieprz!
–mój chłopak nie czekał długo z reakcją. Zaciskał pięść na jego koszulce.
Chciał go uderzyć. Zrobiłby to. Zrobiłby, gdyby nie Liam, który starał się go
odepchnąć.
-Uspokójcie się! –wrzasnęłam
kolejny dziś raz i wkładając ręce w luźne spodnie dresowe ruszyłam na przód. Nigdy
nie podniosłam głosu. Nie tak często. Nie tak często jednego dnia. Odmienność.
Inność. Brak kontroli.
*
Otulił mnie umięśnionym
ramieniem. Poczułam się bezpieczna. Jak zwykle przy nim. To co do niego czułam było
czymś cudownym. Jednak nie umiałam tego ubrać w słowa. Nie umiałam mu
powiedzieć tych dwóch słów. Tych, których on tak często powtarzał. Zapewniał
mnie. Wpajał mi. Może naprawdę nie miałam uczuć. Może wyłączyłam się na nie. Może
je straciłam.
-Co się wydarzyło? –odezwał
się po chwili. Naciągnęłam bluzę na pupę, ponieważ krawężnik ją chłodził. Zapaliłam
papierosa i od razu się nim zaciągnęłam. Dym penetrował moje płuca z precyzyjną
dokładnością.
-Zayn ją naćpał. –powiedziałam
krótko.
-Czym? –narzucił na moje
ramiona swoją bluzę. Przesiąknięta była zapachem alkoholu i jego perfum.
-Amfetaminą. Pomogłam jej
ją zwymiotować. Jutro nie będzie niczego pamiętać. –oparłam głowę na jego
ramieniu.
-Dlaczego to zrobiłaś?
Dlaczego tak się o nią troszczysz? –dziś naprawdę przesadzał z pytaniami. Za
dużo ich. Za dużo odpowiedzi. Za dużo słów.
-Nie wiem Harry, naprawdę
nie wiem. –westchnęłam.
-Jesteś wspaniała. –oznajmił.
-Dlaczego?
-Po prostu, w każdym
kawałku. –odparł. –Kocham cię.
Ja ciebie też. Ja ciebie też?
Dlaczego nie mogłam tego
wyznać? Dlaczego tak bardzo nie chciałam go zapewnić w swoich uczuciach. Przecież
wiedziałam, że go to boli. Że wciąż żyje w niepewności. W przekonaniu, że nie
jestem w nim zakochana.
cześć :)
mam
nadzieję, że trójka się spodobała i że wyrazicie swoje szczerze opinie
na jej temat. przy okazji bardzo dziękuję za poprzednie komentarze. kto miałby odgrywać główną rolę w następnym rozdziale? Vic, Sam czy Liv? piszcie w komentarzach :)
ojeju... ten blog jest... po prostu brak słów (ale w sensie pozytywnym!)uważam że zostaniesz wielka i cenioną pisarką, więc mam do ciebie małą prośbę: dasz mi swój autograf? za niedługo taki świstek papieru będzie sporo wart...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Sam. Fajnie by było gdyby to ona cały czas grała główną bohaterkę. Co do rozdziału to jest fenomenalny! Myślę, że Sam kocha Harry'ego ale boi się powiedzieć mu o swoich uczuciach. Wydaje mi się, że boi się również, że ktoś mógłby to wykorzystać i zauważyć, że jednak ona przejmuje się tym wszystkim. W dodatku jest ona prostytutką co jest dla niej krępujące i czuje odrazę do samej siebie. Ujmę to jednym pięknym zdaniem "Life is brutal".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;*
rozdział cudowny, z resztą jak zawsze
OdpowiedzUsuńgłosuje na Liv
Zayn, Zayn coś ty najlepszego zrobił
czekam na next
życzę oceanu weny
zapraszam do siebie; http://heart-attack-lets-just-be-friends.blogspot.com/
świetny rozdział ;) Bardzo mi się podoba ;p
OdpowiedzUsuńOjej, nie wiem xd Ty zdecyduj ;) Ja tam będę czytać wszystko co napiszesz ;p Czy to będzie Sam czy Liv.. Obojętnie ;)
Pozdrawiam ;p
Boże, jeden z moich ulubionych blogów!
OdpowiedzUsuńW następnym? Sam! Chcę się dowiedzieć, co zrobi.
To dopiero trzeci rozdział, ale widać, że coś
się w Niej zmienia. Troszczy się o Olivię, i
coraz więcej.. myśli o uczuciach?
Tak, to chyba dobre określenie.
Podsumowując, niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
Caroline. x
zajebisty ^^
OdpowiedzUsuńwow *_*
czekam nn <3
Całujee Lolaa ;*
Nie no ja naprawdę nie wiem co tu pisać. Jesteś wspaniała, i dobrze o tym wiesz... Przynajmniej staram Ci się to udowodnić. Bardzo podoba mi się relacja mędzy arrym a Samanthą. Niby nic a jednak coś, i to w dodatku duże coś.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sam. Jeśli miałabym wybierać ulubionych bohaterów we wszystkich blogach - ona byłaby w czołówce! Mimo to, że to dopiero 3 rozdział, widać, że ona przechodzi srastyczną zmianę, i nie mogę doczekać się jej efektów.
To, że zrobiłaś Sam taką, jaką jest, świadczy o tym, jaki masz talet, a dialogi pomiędzy bohaterami? NIEKWESTIONOWANE! :) Komiczne, to napewno.
Nie wiem co pisać w ostaniej części tego komentarza... o prostu pozdrowię Cię i wyślę duuuuuuuuuuuuuuuuużo weny :)
KCKCKC,
Paula.
Zaczepisty! Czekam na następny! :*
OdpowiedzUsuńGłosuję na Sam. :*
Zapraszam do siebie. :*
http://wszystko-o-nich.blogspot.com/
Wspaniały. Brak mi słów żeby opisać coś tak dobrego. Zajebisty po prostu:*
OdpowiedzUsuńOjej, jest niesamowity! Nie mam pojęcia, dlaczego miałaś wątpliwości, by pisać tego bloga. Wszystko jest pokazane w bardzo realistyczny i w sumie sposób. Szczególnie praca Sam i jej charakter, który ukrywa. Wydaje mi się, że Louis coś tutaj namiesza, dlatego bardzo chce perspektywę Sam. I jeszcze Harry, który jest tak uroczy i tak biedny cierpi. Ale ona go kocha, prawda? Musi, po prostu musi. Ciekawi mnie też, co z Olivią i w sumie jej perspektywa bardzo mnie ciekawi, ale to przez Nialla.. :) W ogóle, co to było? Jaka akcja! Dalej to przeżywam! Zayn jest idiotą! A skąd się tam wziął Niall? Myślałam, że oni się nie lubią... No cóż, pozostaje mi czekać na kolejny rozdział, by się wszystkiego dowiedzieć, na który czekam z wielkim zniecierpliwieniem, ale to w sumie jak zawsze. :)
OdpowiedzUsuńTo jest genialne ! Wciąga jak narkotyk który połknęła Olivia ^^
OdpowiedzUsuńKolejny genialny blog, fabuła wygląd *.*
No,no no..dodaję do obserwujących i zapraszam do mnie :)
Rozdział zaje***** xd
OdpowiedzUsuńMuszę zastosować cenzurę;D
Tyle się działo, że nie mogę doczekać się nn;)
Boszz, boski jest :D
OdpowiedzUsuńNormalnie mamm nadzieję że nowy pojawi się jak najszybciej <3
Życzę weny, kocham ten blog :)
Zapraszam do nas http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/
Jak zawsze po przeczytaniu nie mogę sie zdobyć na napisanie czegoś sensownego o rozdziale ... bardzo przepraszam i pojdę na łatwiznę : Naprawde wiem to może brzmieć sztucznie itp. ale bardzo mi sie podoba, świetnie piszesz mam nadzieje ze w końcu odważy się powiedziec Harremu co czuje : ) Przepraszam, że nie skomentowalam tego tak jak ten rozdział na to zasłużył : )
OdpowiedzUsuńZapraszam : wildworld69.blogspot.com/
Wow! Po prostu brak słów! To wszystko jest opisane tak realistycznie, że asdfghjkl! Nie wiem jak to robisz, ale wiedz, że Cię za to podziwiam C:
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny przy pisaniu czwartego rozdziału, który mam nadzieję, że będzie z perspektywy Sam :3
Mega mega!
OdpowiedzUsuńMożesz pisać po kolei o każdej z dziewczyn ;)
Wow. To jedyne, co przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału, szczerze mówiąc, nie wiem co napisać, bo mam naprawdę mieszane uczucia. ;o Jakoś nie polubiłam Victorii, nie wiem czemu. Jeśli o mnie chodzi, to bardzo zaciekawiła mnie postać Liv, więc byłabym wdzięczna, gdybyś to z jej perspektywy napisała kolejny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do The Versatile Blogger! wejdź na desert--island.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTen blog jest.. świetny!
OdpowiedzUsuńPo prostu.. temat, pisanie, pomysły.
To jest świetne, jak i ten rozdział.
Po prostu.. nie mogę doczekać się kontynuacji.
Odjęło mi mowę.
Jeśli ktoś chce, to niech wpadnie :)
Póki jest prolog i bohaterowie, ale blog
jest od kilku godzin :3
http://more-than-one-direction-story.blogspot.com/
Anne. xx
Czytając początek rozdziału od razu byłam zachwycona. A potem 1d i jeszcze większe zaskoczenie. tego zupełnie się nie spodziewałam, ale jest dobre. I to nawet bardzo.
OdpowiedzUsuńWięc jak znajdziesz czas to wpadnij do mnie .
Isabella.